niedziela, 31 sierpnia 2014

Komplecik ślubny na szybko.

Taka sytuacja. Południe wczoraj. Dzwoni komórka... i nagle jest potrzeba. Na już. Na szybko. Ślub za tydzień. Modystka nawaliła Nie będzie toczka do woalki, nie będzie bransy...Nie zrobiła. Nie odbiera telefonu. Dla mnie rzecz lekko nie pojęta.. Każdy szanujący się twórca, wytwórca wie, że termin - rzecz święta. Ale stało się.. Nic to. Trzeba ratować. Byle szybko, bo jeszcze trzeba dowieźć w jedno miejsce i kuriera trza słać, bo daleeeekooo. Pudła w ruch. Perły są, kulki diamentowe są. Reszt też. Uf. Wstępne dogadanie, czyli maile w ruch, rozmiary.. I dzisiaj od 5.30 ... z przerwami na wyskok do sklepu i karmienie młodej i małża (bo mnie całkiem z rodziny jeszcze wypiszą...i tak pochłaniają jakieś straszne ilości ostatnio... a małż stwierdził, że trzeba wyjadać co dają, bo jak się wszystko zacznie to jeszcze ich nie daj boziuńciu... jedynie fast foody czekają... a niedoczekanie ich. Lubie gotować i będzie. Aż taka jędza nie jestem. Głodem i fast foodem ich brać nie będę heheh ale nie mówię nic głośno.. Niech się trochę boją, a co. ). Oto toczek do woalki na grzebieniu. Brasna pod toczek i kolczyczki - w typie malinki (przy nich to się najbardziej naklęłam...się przyznam.) Wszytko podszyte skórką. Od dołu nie pokaże, bo czasu nie było... Trza było jeszcze podrzucić do miejsca, że tak powiem  ... przerzutu. I tak toto wygląda. Machnęłam różczką i życzenia zostały spełnione.

2 komentarze:

  1. Przepiękny komplet :) napewno bedzie baaaardzo ulubiony :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że są jeszcze na świecie takie dobre wiedźmy :) i machać różdżką potrafią :)

    OdpowiedzUsuń