Pędząc koronkowo uszyłam kilka lat temu sukienkę dla mojej córci - na chrzciny. Wzór kwiatów - z pisma - jakiegoś chyba Coricamo... Teraz nie pamiętam.Gazetka leży na strychu w domu, bo tu nie mam gdzie przechowywać wszystkich swoich skarbów. Wzór frywolitki na czapeczce - oczywiście wg. mistrza Stawasza. A wykończenie sukienki z tej oto baaardzo starej książki....
I moja gwiazda:
I poduchy się mi wtedy z rozmachu szyły. Jedna, ta z haftem irlandzkim - to była moja na obrączki-ta jest starannie przechowywana z kieckowym kompletem. Na pozostałych dwóch serduchach po dziś dzień śpi księżniczka...hehe...Było więcej, ale poduchy "wyszły" i zdjęcia też....
I co by nie przynudzać. To by było na tyle w tym odcinku.
Wszystko piękne!!! frywolitki to dla mnie "czarna magia" ale mam wielką ochotę się nauczyć, mam nadzięję na kilka cennych wskazówek od Ciebie:))
OdpowiedzUsuńW Twoim wykonaniu frywolitka to mistrzostwo;)Czapunia jest śliczna a poduchy serduchowe maja przepiękne motywy.Nie dziwię się,ze córcia nie chce się z nimi rozstać;)
OdpowiedzUsuńAleż Twoja mała księżniczka pięknie prezentowała sie w tym wspaniałym kompleciku :) Wymagał sporo pracy, ale efekt zapiera dech :) Poduchy też są nieziemskie :) Jesteś naprawdę niesamowita :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń